Uzbekistan
Jak zostać żołnierzem.
Marg'ilon, Margelan, to miasto w południowo-wschodniej części kotliny fergańskiej, w Uzbekistanie. W IV kwartale 1941 roku w formowała się w nim 9 dywizja piechoty, jedna z sześciu wielkich jednostek armii polskiej w ZSRR.
Kiedy Anna przybyła do Margełanu, udała się wraz z innymi Polakami do miejsca gdzie odbywała się rekrutacja do polskiego wojska. Przed jakimś budynkiem, z wyglądu pałacem, zebrały się tłumy ludzi. O przyjęciu do wojska decydowała polska komisja wojskowa, której przewodniczył lekarz – Polak przybyły z Londynu, wydająca zaświadczenia o zdolności do służby wojskowej. Anna czekała wiele godzin, a kiedy stanęła przed komisją, po zbadaniu, odrzucono ją ze względu na zły stan zdrowia. Wyszła załamana, w hallu dowiedziała się, że wiele osób nie zostało przyjętych z powodów zdrowotnych. Niektórzy, tak jak ona także stali tam nadal, przygnębieni i nie wiedzący co dalej ze sobą robić. W pewnym momencie z jednej sal wyszedł ksiądz i poprosił Annę aby przyniosła mu wody. Anna pobiegła z menażką do stawu przed pałacem, nabrała wody, a kiedy zapukała do drzwi ksiądz wciągnął ją do sali. Okazało się, że potrzebował wody do ochrzczenia dziecka obecnej tam Rosjanki. Ksiądz poprosił Annę żeby została matką chrzestną tego dziecka, a na chrzestnego poprosił lekarza z komisji, który ponoć mieszkał z tym księdzem, a więc nie wypadało mu odmówić. Wszystko to było robione w tajemnicy, gdyż Rosjanie zabraniali praktykowania kultu religijnego. Po ceremonii chrztu był krótki poczęstunek - coś pysznego: jajecznica z mlekiem i mąką. Rosjanka z wdzięczności podarowała rodzicom chrzestnym na pamiątkę wyszywane ręcznie chusteczki, a Anna oddała jej wszystkie rzeczy jakie pozostały po jej dzieciach – piękne ubranka, kołderki, które otrzymała w prezencie od Pichetów jeszcze w Polsce. Ksiądz natomiast obdarował Annę mydłem, co było dla niej prezentem na wagę złota. Kiedy rozstawali się ksiądz powiedział, że rodzice chrzestni po tych chusteczkach będą mogli się w przyszłości odnaleźć. Wówczas Anna powiedziała, że nie jest to możliwe, bo ona nie została przyjęta do wojska.
I pokrótce przedstawiła swoją historię o tym jak wyrwała się z odległych kołchozów po to aby przynajmniej być bliżej polskiego wojska. To wojsko było szansą na wyrwanie się syberyjskiej głuszy , z beznadziei kołchozu na stepie, z daleka od swoich, skazania na łaskę nienawistnej władzy radzieckiej. Po wysłuchaniu ksiądz ostro zwrócił się do lekarza „czy pan chce żeby ci ludzie, którzy tyle wycierpieli, pozostali tutaj i umarli z głodu, tylko dlatego że są schorowani i wygłodzeni?!". Zaczął go przekonywać żeby nie był zbytnim służbistą, bo przyjęcie do wojska dla wielu Polaków jest po prostu ratunkiem.
Wywiązała się rozmowa, obecni nalegali na lekarza, który pod ich wpływem postanowił ponowić badanie odrzuconych kandydatów do wojska. Lekarz prawdopodobnie wykonywał rozkaz, aby do wojska przyjmować jedynie osoby rzeczywiście nadające się na żołnierzy, gdyż ilość ich miała być ograniczona, ponieważ Rosjanie zgodzili się na utworzenie armii liczącej 30 tysięcy żołnierzy i oficerów. Jednak w związku z tym, że z całej Rosji zaczęło zjeżdżać się coraz więcej Polaków z całymi rodzinami dowództwo polskie stanęło przed dylematem co zrobić z taką wielką rzeszą ludzi, z których niewielu nadawało się na żołnierzy. Były wśród nich kobiety i dzieci, większość była wycieńczona i obdarta. Lekarz zgodził się na ponowne stawienie się Anny i kilku innych osób na komisję wojskową.
(Ani lekarza ani pozostałych uczestników chrztu Anna nigdy już nie spotkała...)
Po „uczcie” Anna zaopatrzona w mydło udała się do tymczasowego obozu, gdzie spotkała dużo dziewcząt, przybyłych z Syberii. Dano im jeść i położono spać w namiotach. Następnego dnia Anna ponownie udała się do pałacu i stanęła przed komisją. Tym razem ona i inni otrzymali pozytywne świadectwo zdrowia umożliwiające wstąpienie do służby wojskowej.
Pod koniec 1941 roku z inicjatywy generała Andersa, powstała Pomocnicza Służba Kobiet - PSK, licząca 7000 ochotniczek, nazywanych „pestkami”, włączona w skład Armii Polskiej w ZSRR, a od 1944 roku przeniesiona do 2 Korpusu we Włoszech.
Anna początkowo myślała tylko o „zaczepieniu się” przy wojsku, przy Polakach, gdyż sądziła, że „żołnierki” nie są specjalnie porządnymi kobietami. Jednak koleżanki zdecydowały za nią i zapisały ją na listę ochotników, a ona zrozumiała że wojsko jest jej szansą na przeżycie. Kiedy przyjechał autobus, który miał zawieźć rekrutów na miejsce właściwego zgrupowania, koleżanki wepchnęły ją do niego. Po jednym dniu w obozie wojskowym spodobało jej się życie żołnierskie.
Nadchodził czas „pestki”.
Ochotniczki z PSK
Podczas formowania wojsk polskich w ZSRR kilkakrotnie zmieniały się miejsca obozowisk. Początkowo jako miejsce formowania wojsk władze radzieckie wskazały miejscowości w centralnej Rosji, nad Wołgą, w Buzułuku, Tatiszczewie i Tochoje. Przewidywano utworzenie dwóch dywizji piechoty i jednej zapasowej oraz sztabu, w liczbie 30 tysięcy żołnierzy i oficerów. W grudniu 1941 roku na szczeblu rządowym, podczas wizyty premiera rządu polskiego w Moskwie zapadła decyzja o rozbudowie armii i przeniesieniu jej do środkowoazjatyckich republik radzieckich z uwagi na dogodniejsze warunki klimatyczne i łatwiejsze wyekwipowanie wojsk przez aliantów. Od stycznia do lutego 1942 roku jednostki polskie rozmieszczano w Uzbekistanie, Kazachstanie i Kirgizjii. Warunki zakwaterowania były trudne, namioty były stare, przeciekały, brakowało łóżek, ogrzewania, szerzyły się choroby. Jedzenie składało się z chleba na śniadanie i kolację oraz zupy na obiad. Obozy kontrolowali Rosjanie, ale dowódcami byli Polacy. Jedzenie było rosyjskie i było go mało, zdarzyła się nawet zupa z robakami, głodowali. Jednak ochotnicy, jak ich nazywano, rozpoczęli szkolenie wojskowe. Anna również zaczęła przeobrażać się w żołnierza. Niestety, nie trwało to długo, gdyż z powodu niedożywienia rozchorowała się na owrzodzenie jelit. Została umieszczona w namiocie, w którym urządzono izbę chorych, jednak jej stan był na tyle poważny, że wymagał leczenia szpitalnego. Ale szpital był radziecki, a jej plutonowa, Makłowicz, powiedziała, że kiedy wyzdrowieje i opuści szpital Rosjanie mogą nie pozwolić jej powrócić do wojska. Poradziła Annie, żeby powiedziała lekarzowi, że czuje się dobrze, a ona pomoże jej wykurować się na miejscu. Anna zrobiła tak, pozostała w izbie chorych, ale pomyślała, że skoro nie będzie się leczyć to koniec z nią. Właściwie przygotowała się na śmierć. Ale jednak wyleczyła się i to o dziwo... zjełczałym masłem! Koleżanka dostała paczkę w której znajdowało się takie masło... Anna, głodna, zajadała się nim i dolegliwości minęły. Wyzdrowiała! Leżąca obok niej jedna z dziewcząt miała mniej szczęścia - zmarła z porażenia słonecznego.
Po wyzdrowieniu Anna mogła brać udział w zajęciach wojskowych, do których należała musztra, obsługa karabinów, nauka strzelania na strzelnicy. Podzielono je na kompanie i plutony. Była w wojsku polskim!
Szkolenie wojskowe trwało kilka miesięcy i zakończyło się uroczystą przysięgą wojskową na której obecni był generał Anders i biskup Gawlina.
W marcu 1942 roku armia polska liczyła 66 750 ludzi.
W grudniu 1941 roku wojskom radzieckim udało się odeprzeć niemiecki atak na Moskwę i sytuacja militarna ZSRR poprawiła się, a Stalin usztywnił stanowisko wobec strony polskiej w kwestii formowania wojsk polskich. W lutym 1942 roku władze radzieckie zaczęły domagać się od dowództwa polskiego wysłania na front radziecko-niemiecki 5-tej Wileńskiej Dywizji Piechoty, która nie była przygotowana jeszcze do działań bojowych. Stalin nie chciał także zgodzić się na podwyższenie stanów liczebnych wojska polskiego ani na ewakuację poza ZSRR nadwyżek ochotników do jednostek wojska polskiego na Bliskim Wschodzie i Wielkiej Brytanii. Od marca 1942 roku trwały ustalenia między rządami angielskim i radzieckim o ewakuacji wojsk polskich z ZSRR - Rosjanie godzili się na opuszczenie ZSRR przez 33 tysięcy żołnierzy i 11 tysięcy cywili. Ostatecznie w maju 1942 roku rokowania zakończyły się układem między tymi rządami o przeniesieniu całej Armii Polskiej do Iranu. W sumie od sierpnia do września 1942 roku ZSRR opuściło - 41 tysięcy wojskowych i 74 tysięcy cywili.
Ewakuacja ochotniczek PSK odbywała się w asyście tajniaków rosyjskich, którzy zabrali dziewczęta z obozu w Guzarze i jechali z nimi koleją aż nad morze Kaspijskie. Pilnowali żeby dotarły na miejsce przekazania, choć żadnej z nich nie przyszłoby do głowy oddalenie się z pociągu z powrotem w jakiekolwiek miejsce w Rosji. Ale być może dzięki konwojentom szybciej się przemieszczały i były „zaopiekowane”. Na stacjach gdzie zatrzymywał się ich pociąg udawali się do restauracji na obiad, na kolację dostawały kanapki, a na dłuższych postojach mogły się wykąpać. Były to luksusy o jakich do niedawna nie mogły marzyć. A jednak przeżycia ostatnich miesięcy, trudy podróży i wcześniejsza choroba w obozie nie pozostały bez wpływu na zdrowie Anny.
Kiedy w końcu ich pociąg dotarł do morza Kaspijskiego i trzeba było iść piechotą 6 kilometrów do portu, Anna opadła zupełnie z sił. Była tak wyczerpana, że słaniała się na nogach, prowadziło ją dwóch żołnierzy, a właściwie prawie ciągnęli, trzymając ją pod pachy. W porcie Załadowano ich na statek towarowy (radziecki), na pokładzie którego pokotem, stłoczeni, leżeli ludzie - żołnierze, cywile. Po wejściu na statek Anna straciła przytomność i obudziła się dopiero po pięciu dniach, gdy statek dobijał już do brzegów Persji (dzisiejszego Iranu). Usłyszała wrzawę potem zobaczyła, że leży na pokładzie, niemal na jakimś żołnierzu. Zmieszana zaczęła go przepraszać, ale on odpowiedział tylko - „ej, nic nie szkodzi, nic nie czułem... Być może też spał wyczerpany podróżą. Anna nic z tej podróży nie pamięta... W Pahlawi, które było okupowane przez wojska radzieckie i angielskie przejęli je żołnierze angielscy. Rosjanie byli razem z nimi do końca, a kiedy się rozstawali kazali im oddać ruble do koszyka. Dziewczęta nie zamierzały ich słuchać, tam już nie mogli im rozkazywać, nawet gdyby któraś z nich takie ruble miała, wolałaby je wyrzucić.
Palestyna 1942- Anna, z prawej, przekazuje służbę koleżance